11 replies on “Zbigniew Wodecki lubie wracać tam gdzie byłem.”
Uwielbiam tę piosenkę, tam tak pięknie skrzypeczki grają.
ja też ją lubię.
Uwielbiam te piosenkę, i uwielbiam wracać tam gdzie byłam. 🙂
Piękny tekst, emocjonalne wykonanie. Pan Wodecki – klasa sama w sobie. Fajnie, że to wrzuciłaś.
lubię Wodeckiego on ma takie piosenki z przesłaniem.
Zgadzam się z Twoją opinią. To był bardzo zdolny artysta.
szkoda, że go już nie ma.
Jeden z nielicznych, którzy potrafili porządnie śpiewać do końca swych dni. Przy okazji to moja ulubiona wersja. Lubię takie lekko przekombinowane :d.
ja też takie lubie.
Też lubię pana Zbigniewa.
A mam taką ciekawostkę: otóż gdy umarł nasz nieodżałowany artysta, to ja akurat leżałam w warszawskim szpitalu na Banacha i byłam świadkiem, jak personel medyczny komentował Jego przypadek.
Pana Zbigniewa ponoć przewieziono z ciężkim udarem do szpitala na Szaserów w Warszawie. Ponoć po zapoznaniu się z przypadkiem prowadzący pana Zbuigniewa profesor stwierdził, że to jest nie do uratowania. No i rzeczywiście, nie udało się uratować.
Ale zostały piosenki, i to jakie perełki! Co jedna, to lepsza!
CO to za wersja. Tak Tomecki. Jeszcze do grona dołączam Irenę Santor i Jerzego Połomskiego. Słyszałam ich na żywo.
11 replies on “Zbigniew Wodecki lubie wracać tam gdzie byłem.”
Uwielbiam tę piosenkę, tam tak pięknie skrzypeczki grają.
ja też ją lubię.
Uwielbiam te piosenkę, i uwielbiam wracać tam gdzie byłam. 🙂
Piękny tekst, emocjonalne wykonanie. Pan Wodecki – klasa sama w sobie. Fajnie, że to wrzuciłaś.
lubię Wodeckiego on ma takie piosenki z przesłaniem.
Zgadzam się z Twoją opinią. To był bardzo zdolny artysta.
szkoda, że go już nie ma.
Jeden z nielicznych, którzy potrafili porządnie śpiewać do końca swych dni. Przy okazji to moja ulubiona wersja. Lubię takie lekko przekombinowane :d.
ja też takie lubie.
Też lubię pana Zbigniewa.
A mam taką ciekawostkę: otóż gdy umarł nasz nieodżałowany artysta, to ja akurat leżałam w warszawskim szpitalu na Banacha i byłam świadkiem, jak personel medyczny komentował Jego przypadek.
Pana Zbigniewa ponoć przewieziono z ciężkim udarem do szpitala na Szaserów w Warszawie. Ponoć po zapoznaniu się z przypadkiem prowadzący pana Zbuigniewa profesor stwierdził, że to jest nie do uratowania. No i rzeczywiście, nie udało się uratować.
Ale zostały piosenki, i to jakie perełki! Co jedna, to lepsza!
CO to za wersja. Tak Tomecki. Jeszcze do grona dołączam Irenę Santor i Jerzego Połomskiego. Słyszałam ich na żywo.